Nocny stróż stał nieruchomo trzymając w drgającej dłoni latarkę. Słabe światło pokazywało pusty, ciemny korytarz. Nie było wstanie objąć jego wszystkich zakamarków, więc idąc nim nie czuł się zbyt pewnie. Na dodatek tu, na dole, było niezwykle zimno. Nie dlatego jednak przebiegały go dreszcze.
Jako ochroniarz w szpitalu, mający tylko nocne zmiany, przyzwyczaił się do upiornych sal operacyjnych i spacerujących po nocy trudnych pacjentach. Nigdy nie przywykł tylko do jednego miejsca - kostnicy. Ta zawsze go odstręczała. Niestety, minimum raz w ciągu swojego dyżuru, musiał tam zajrzeć. Takie były reguły. Robił to z cierpiętniczą miną, jak najszybciej się dało i wracał na górę, gdzie ta nowa pielęgniarka, Natalie, robiła mu mocną kawę i z uwagą słuchała jego opowieści. To dopiero była dziewczyna.
Jedynym plusem kostnicy była cisza. Na górze słychać było ciągłe jęki, kasłania, pochrząkiwania, szepty i całą resztę dźwięków, które, przy akompaniamencie jakiejś cichej muzyki, nadawałyby się na soundtrack horroru. Tu wręcz przeciwnie. Z resztą kto miałby je wydawać? Oprócz trupów, i jego w tej chwili, nie było tu nikogo.
Dlatego też gdy usłyszał charakterystyczne walenie o blachę i stłumiony krzyk, serce podskoczyło mu do gardła, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Przez chwilę w panice walczył o oddech, który stał się płytki i urywany. Ledwo powstrzymał się przed opróżnieniem pęcherza. Po kilku minutach huk wybudził go z szoku. Kiedy przebrzmiał, nastała zupełna cisza. W jednej chwili przypomniał sobie każdy film o żywych trupach, jaki obejrzał w ciągu swojego dwudziestodziewięcioletniego życia.
Zebrał się w sobie, przywołując całą ludzką odwagę i zdolność wyparcia faktów. W końcu zombie nie istnieją. Samara z The Ring też nie. Ani tym bardziej ta przerażająca, opętana dziewczynka z REC. Postanowił robić tak, jak radzą ci sławni psycholodzy - skupił się na oddechu. Wdech...Wydech...Brzdęk metalu uderzającego o ceramiczne płytki...Wdech...Cichy jęk...Wydech...Wdech...Coś się przewróciło...Wydech...Wdech...Wydech...Wdech...Trzask zamykanych drzwi. Dobra, spokojne oddychanie nie pomaga, kiedy ktoś (lub coś!) wychodzi z kostnicy.
Drżącymi rękami wyjął paralizator, nadal trzymając latarkę, decydując się na zrezygnowanie z pałki, bo nie miał jak jej trzymać. Jedyne narzędzia obrony nocnego stróża wydały mu się teraz śmiechu warte.
- Kto tam?! - wrzasnął na całe gardło. Oglądał horrory i na pewno nie będzie głupią nastolatką pchającą się do ciemnego korytarza by sprawdzić dochodzące stamtąd dźwięki, podczas gdy cała widownia krzyczy "NIE IDŹ TAM!". - Pokaż się! Natychmiast!
Nic mu nie odpowiedziało. Czekał w napięciu, z każdą chwilą wytężając coraz bardziej zmysły. Nagle całkiem blisko usłyszał jęk. Natychmiast skierował źródło latarki w tamtą stronę. Gdy tylko zobaczył patrzącą na niego postać bladej kobiety, odruchowo nacisnął spust. Urok paralizatorów na odległość, że nie musisz podchodzić blisko napastnika. Szybko jednak pożałował tej decyzji, gdy dziewczyna wydała zduszony okrzyk i osunęła się na podłogę owładnięta skurczami mięśni. TAK nie zachowuje się zombie. Tak się zachowuje człowiek. ŻYWY człowiek.
Od razu podbiegł do kobiety. Była okręcona jakimś materiałem, jednak (pomijając to) zupełnie naga. Jej włosy były w zupełnym nieładzie, a klatka piersiowa unosiła się spazmatycznie. Wyciągnął z wahaniem rękę w stronę jej szyi. Poczuł pod palcami szybkie pulsowanie. Żyła, chociaż jej serce waliło jakby miała dostać zawału. W dodatku wyglądała na słabą, a jej skóra była zimna, jakby dopiero co wyjęto dziewczynę z lodówki. Nic dziwnego skoro w takiej się znajdowała. Pewnie te konowały orzekły przez pomyłkę zgon, a ona obudziła się w jednej z tych szuflad na trupy. Musiała wpaść w panikę. A on ją prawie zabił przez nadmierne oglądanie filmów grozy.
Zupełnie niespodziewanie poczuł zacisk dłoni na nadgarstku. Dopiero wtedy zauważył wielkie, przerażone, fioletowe oczy, a sekundy później jego ciało przeszył wstrząs.
Jego ostatnią myślą było "przepraszam".
___________________________________________________________________
Mężczyzna w gustownym i niezwykle przepisowym, czarnym garniturze oraz już mniej przepisowych czerwonych trampkach przemierzał cudzy trawnik bezlitośnie depcząc grządki kwiatów otoczone skalniakami. Nawet ten miłośnik przyrody uważał próbę zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem za ważniejsze od paru niezwykłej urody róż.
- Hej, Red! - zawołał jeden z policjantów przybyłych na miejsce, jednak mężczyzna nie odpowiedział.
Nigdy nie lubił tej ksywki. Pół biedy, gdyby chodziło o jego zamiłowanie do czerwonego koloru albo chociażby nazwisko Redlton, ale jedynym powodem tej ksywki było jego imię - Clifford. Pełne przezwisko brzmiało "Clifford the Red Dog". Jeszcze by tego brakowało, żeby jego żona nazywała się Emily Elizabeth.
- I jak? - zapytała go partnerka stojąca nad technikami, wybijając go z zamyślenia.
- Wiesz, niektórzy ogrodnicy mówią, że daliby się pokroić za dostanie dobrego nawozu. Tu chyba wzięto to zbyt dosłownie.
- Z jakiego to serialu? - prychnęła.
- CSI: Kryminalne Zagadki Miami. Skąd wiedziałaś? - zapytał z bananem na ustach.
- Powiedz, że żartujesz. - jęknęła. Po chwili jednak spoważniała, znów patrząc na miejsce zbrodni. - Jak z ofiarą?
- Niedługo będziemy szukać mordercy. Dziewczyna jest nieźle poharatana. Lekarz, z którym rozmawiałem mówił, że to wygląda tak, jakby ktoś odgrywał scenkę z Czerwonego Kapturka. Tyle że ona była wilkiem. - odparł. - Ma cały brzuch rozpłatany. Mówią, że pożyje jeszcze z kilka godzin, może do nocy, a potem możemy ją zabierać na sekcje. Chociaż Grimm zrobił ją za nas.
Kobieta pomasowała skronie.
- To już dwunasta, Red. – stwierdziła. Red tylko położył rękę na jej ramieniu i lekko ścisnął. - Co o niej wiemy?
- Jak zwykle zabrał wszystko, co mogłoby pomóc w identyfikacji, jednak miała...to znaczy ma tatuaż na lewym przedramieniu. Dość charakterystyczny, bo pochodzi z tego serialu "Supernatural". I tak byłoby trudno, gdyby nie data "4 maja 2013" pod nim.
- A ta data oznacza...?
- Nie jestem jakimś fanem, - zastrzegł dobitnie. - ale skojarzyłem, że mieli wtedy konwent w New Jersey, więc wysłałem jej zdjęcie do wszystkich tatuażystów z tamtego miasta.
- Wcale nie jesteś fanem. - ironizowała. - Co ci wyszło?
- Cóż...- zaczął otwierając notes. - Elody Rivers, osiemnaście lat, zamieszkała na Brooklynie, notowana wczoraj za przekroczenie prędkości i próbę przekupienia policjanta lukrowaną babeczką, usprawiedliwiając się urodzinami. Ma chłopaka, który niedługo podjedzie na komisariat, i brata, ale z nim nie mamy kontaktu. - skończył zatrzaskując notes.
- A rodzice?
- Zginęli w wypadku. A co ze śladami?
- Jak zwykle nic. Żadnych odcisków, świadków, żadnego dowodu, że ktokolwiek tu był. Nawet na narzędziu zbrodni są tylko jej odciski palców, jakby sama to sobie zrobiła. Zobacz.
Pokazała duży nóż myśliwski. Krwawe odciski dość jasno mówiły, że był niedawno używany. Zwrócił szczególną uwagę na ich ułożenie. Zupełnie jakby ktoś trzymał go ostrzem do swojego ciała.
- A co z planem wydarzeń? Dowiedzieliście się czegoś od mojego wyjazdu? – zapytał nie spuszczając oczu z dowodu.
- Tak. Z tego, co ustaliliśmy dziewczyna wyszła z tamtej uliczki. – to mówiąc pokazała na przestrzeń między dwoma budynkami za nim. – Chyba chciała sobie skrócić drogę, ale nie wiemy dokąd chciała się udać. W każdym razie, kiedy przechodziła obok tego domu, została zaatakowana i zaciągnięta za bramę. A dalej możesz się domyślić. – przerwała na chwilę, krzywiąc się strasznie. – A co z właścicielem? Znalazłeś go?
- Tak, ale nie mógł tego zrobić. Jest na przeprosinowych wakacjach z żoną. Zabójca musiał wiedzieć o jego planach. – odparł, oddając nóż.
- Albo dowiedział się, że ich nie ma od złodziei. – skwitowała niecierpliwie.
- Co? – zdziwił się.
- Dom został okradziony. Technicy to zauważyli zbierając odciski palców z klamki. Cały dom wyczyszczony. Jeśli Grimm ma dostęp do takich informacji, jedyne co musiał zrobić, to czekać aż jakaś dziewczyna mu wpadnie w ręce. – Zacisnęła usta w cienką linię, wyraźnie próbując nie wybuchnąć.
- Jest strona? - zapytał pozornie poza tematem. Najwyraźniej była skoro Charlie tak nosiło.
Jedyną rzeczą jaką zawsze zostawiał po sobie morderca, to strona wydarta z książki z baśniami braci Grimm, która mówiła jaką baśnię zainscenizuje jako następną. Najgorsze było to, że nie wyłapali żadnego wzoru. Jakby wybierał je przypadkowo. Kobiety łączył tylko jeden aspekt - młody wiek.
Partnerka podała mu plastikową torebkę na dowody. Właściwie to rzuciła, dając upust całej swojej frustracji. Red wziął ją do ręki i zmarszczył czoło.
- The End. - powiedział na głos. Po czym zamilkł na chwilę, próbując przetworzyć informację. – Koniec? Jaki koniec?
- Nie wiem. Wskazówek, zabójstw, jedno i drugie... Ten skurwysyn myśli, że może od tak wyjść z tego i zniknąć! Jakby zabicie tylu kobiet było niczym! Pamiętasz „Jasia i Małgosię”? Do śmierci nie zapomnę tej dziewczyny upieczonej ŻYWCEM na oczach młodszego brata! I pomyśleć, że byłam przeciw karze śmierci. – odparła z obrzydzeniem.
- Przestań, Charlie. Nie jesteś taka. - stwierdził oddając jej przedmiot. - Pojadę przesłuchać tego jej chłopaka. Może coś wie. Chcesz jechać ze mną?
- I zostawić tych idiotów bez nadzoru? Żeby znowu zamiast dowodu wysłali do laboratorium kanapkę? – warknęła.
- Charles, to zdarzyło się raz i to 4 lata temu. - zaśmiał się. - Kiedy ty im odpuścisz?
- To była moja kanapka, Red. - zmrużyła oczy już nieco rozluźniona. Czasem żarty stawały się jedynym sposobem na poradzenie sobie z taką pracą.
- Stara, dobra Charlotte. - zachichotał odchodząc.
- Słyszałam to! - usłyszał ryk za plecami i przyspieszył kroku.
***
Wszedł do pokoju niosąc dwie kawy. Nienawidził go. A raczej
tego, co oznaczał. Tu zawsze rozmawiał z rodzinami i przyjaciółmi ofiar, kiedy
mieli złożyć zeznania. Starano się nie robić tego w ich domach, gdyż wiązało to
ze sobą zbyt duże emocje i nie dawało się nic wyciągnąć od takich ludzi.Postawił parujące kubki na stoliku i usiadł naprzeciw potarganego bruneta w pomiętej marynarce i nierówno zapiętej koszuli. Od razu widać było, że spędził ostatnie kilka godzin w szpitalu. Dobrze mu z oczu patrzyło, więc zaczął współczuć chłopakowi. To jeszcze bardziej zdeterminowało go do złapania tego psychola.
- Nazywam się Clifford Redlton. A ty? - zapytał przyjaznym tonem.
- Liam...To znaczy William Linette. - odpowiedział opierając łokcie na kolanach i ukrywając na chwilę twarz w dłoniach.
- Jesteś Francuzem?
- Tak. Co z tego? – warknął.
- Rozumiem, że to dla ciebie trudne, jednak żeby złapać tego drania potrzebujemy każdej wskazówki, jaką możesz nam dać. Im szybciej skończymy, tym szybciej wrócisz do Elodie.
- Tylko po co? - zaśmiał się gorzko. - Jestem na trzecim roku medycyny. Wiem, co oznaczają takie obrażenia. Ona...Ona nawet się nie obudzi żeby się pożegnać. – głos lekko mu się załamał, jednak zapanował nad tym.
- W takim razie rozumiesz, że musimy go zamknąć. Nawet nie wyobrażam sobie, przez co możesz przechodzić, ale każdy szczegół jest ważny. Czy ostatnio spotkała kogoś nowego? Podejrzanego? - Chłopak pokręcił głową. - Może martwiła się czymś? Miała przeczucie, że ktoś ją śledzi? Obserwuje? - Kolejne zaprzeczenie. - To może wpadła w złe towarzystwo. Była gdzieś, gdzie mogła spotkać mordercę?
- Ona?! Nigdy nie chodziła do nocnych klubów, była wolontariuszką w szpitalu dziecięcym, opiekowała się znajdami, gdy zabrakło dla nich miejsca w schronisku. Jedynym miejscem gdzie mogła spotkać takiego skurwiela to ulice tego pieprzonego miasta! – wybuchł. - Jedynym niebezpiecznym zajęciem, jakie miała to sztuki walki. Ale najwyraźniej nawet to nie może się równać z nożem. Chociaż to w ogóle nie ma sensu... - westchnął.
- To znaczy?
- Miała się starać o mistrzostwo kraju w Krav Maga. To izraelski system walki służący samoobronie. - przerwał na chwilę, jakby próbując zebrać myśli. - Nie rozumiem, jak ktoś mógłby ją pokonać mając tylko nóż. Szczególnie, że gdy rok temu ktoś próbował nas okraść wytrąciła mu broń z ręki i złamała nadgarstek zanim zdążyłem mrugnąć. A to był pistolet. – Wykonał nieokreślony ruch dłonią, który miał świadczyć o absurdalności sytuacji.
Tak naprawdę to była jedyna użyteczna informacja podczas całej tej rozmowy. To samo w przypadku ludzi ze szpitala dziecięcego i opiekunów schronisk z jakimi współpracowała. Każdy mówił, że to słodka dziewczyna, której nikt o zdrowych zmysłach by nie skrzywdził. Nie tylko, ponieważ miała dobre serce. Również dlatego, że potrafiła w ciągu sekundy wybić komuś bark i połamać żebra. I to właśnie nie pasowało Redowi.
Specjalnie udał się do jej trenera, aby spytać czy jest tak dobra. Był tak miły by pokazać mu, jak on sam jest dobry, a potem stwierdzić, że Elodie Rivers dawno go przerosła, gdyż ma wrodzony talent do sztuk walki.
Tak więc, poturbowany i posiniaczony (na własne życzenie), Clifford wrócił w środku nocy na komisariat kompletnie skonfundowany. Pogłębił to raport, jaki znalazł na biurku. Według tego, co mówią technicy, dziewczyna nawet za bardzo się nie broniła. Gdyby nie to, co usłyszał o jej zdolnościach, pomyślałby, że morderca przyłożył jej nóż do szyi i sparaliżowana strachem nic nie robiła do momentu, gdy wstrzyknął jej środek zwiotczający mięśnie i zaczął rozcinać brzuch. W zetknięciu z obecnymi dowodami nie miało to sensu. Skoro nie straciła zimnej krwi przy napadzie rabunkowym, to nawet zakładając, że zaskoczenie wzmogło przerażenie wizją śmierci, na pewno walczyłaby, jak lwica.
- Albo wilk. – zaśmiał się gorzko.
Jego rozmyślania przerwał telefon.
- Detektyw Clifford Redlton. Słucham. - powiedział do słuchawki.
- Przestań wcinać pączki za biurkiem, Red. Mamy problem. - usłyszał głos Charlie.
- Kolejna ofiara?
- Gorzej. Ciała zniknęły.
- Co?! Które ciała? - Z przejęcia wstał, wylewając kawę na papiery, jednak się tym nie przejął.
- Wszystkie, Red! Dostałam telefony z różnych cmentarzy. Dzwoniłam potem do szpitala, w którym położono tę nową żeby sprawdzić, co z nią. Umarła po dziewiętnastej, o czym nie uznali za stosowne nas poinformować, a kiedy chcieli zrobić sekcję, okazało się, że jedyne ciało jakie tam leży, nie należy do niej.
- Jak to? - Teraz z kolei nadmiar informacji sprawił, że opadł na krzesło.
- Nocny stróż pracujący tam został zamordowany. A teraz najciekawsze - wstępnie uważają, że to atak serca! Znaleziono przy nim paralizator ze śladami użycia, ślady krwi i zbitą latarkę, ale umarł na atak serca! - Oddalił od ucha słuchawkę by nie ogłuchnąć. - Ja zaraz zamorduję tych konowałów! Jak mamy złapać tego psychopatę, skoro robi co chce i nikt nawet tego nie zauważa?!
- Czekaj, już tam jadę!
Nie trudził się nawet odłożeniem słuchawki, rzucając ją na biurko. Już biegł do drzwi, gdy nagle zatrzymał się w pół kroku rozszerzając oczy i popędził w przeciwnym kierunku, do komputera. Śledząc bazę danych pod kątem jednego hasła, co chwila walił otwartą dłonią komputer, jakby to miało go przyspieszyć. Po kilku minutach znalazł to czego szukał. W ciągu ostatniego roku w USA było ośmiu seryjnych morderców, którzy zamordowali dokładnie dwanaście ofiar wybierając tylko jeden przedział wiekowy i jedną płeć. Różne sposoby, ale zawsze ten sam wzór. Rozszerzył wyszukiwanie łącząc się z bazą danych z zagranicy. Łącznie pięćdziesięciu pięciu, z czego sześciu popełniło potem samobójstwo. Postanowił sprawdzić czy gdziekolwiek jeszcze zginęły ciała. Gdy zobaczył listę, opadł na oparcie i poluzował krawat nie dowierzając. Prawie wszystkie zniknęły. Biorąc pod uwagę, że reszta mogła jeszcze nie zostać zgłoszona, łącznie sześćset sześćdziesiąt sześć ciał zostało ukradzionych.
Co tu się dzieje?
.......................................................................................
Przepraszam, że takie krótkie, ale dopiero potem będą dłuższe rozdziały, gdy akcja się rozkręci. ;)
O jejku *-*
OdpowiedzUsuńKobieto, piszesz genialnie!
Jeszcze nie czytałam żadnych blogów, w których występują śledztwa, policja itp., i jestem mile zaskoczona. Ale się wciągnęłam!
Wg mnie rozdział nie jest krótki. Taki w sam raz ;)
Ta kobieta o fioletowych oczach... Strasznie mnie fascynuje i nawet ją... polubiłam O.o ale przepraszam bardzo, czy Ty chcesz mnie wystraszyć na śmierć? Ona jest taka... inna!
I w ogóle to na końcu, 666 ukradzionych ciał, Boże, po raz pierwszy czytam... kryminał i horror zarazem! xD
Ale piszesz, jak to już zostało wyżej wspomniane, genialnie, nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów!
Pozdrawiam!
Zapraszam na moje dwa blogi, w weekend pojawią się nowe rozdziały ;)
Hej, zapraszam Cię na mojego bloga, gdzie szczerzę ocenię Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńhttp://odrobinakrytyki.blogspot.com/
Hej, niestety nie mogę przyjąć Twojego zgłoszenia, gdyż na Twoim blogu nie widzę buttona, którego trzeba umieścić w widocznym miejscu, tak jak wspomniałam w regulaminie. Czas na naprawienie błędu mija po tygodniu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://odrobinakrytyki.blogspot.com/p/zgoszenia.html
Boże to jest wspaniałe! Po przeczytaniu tego musiałam chwilę posiedzieć i pomyśleć. Nie mogłam się otrząsnąć! To jest genialne, ty jesteś genialna, twój talent jest genialny! Pomysł cudowny, opisywanie tego wszystkiego... tak jakbym tam była! Przeraziłaś mnie. Prolog nie był taki straszny, ale z każdym kolejnym zdaniem w 1 rozdziale coraz bardziej mnie wciągało i przerażało jednocześnie. Wciągnęło mnie i nie chciało puścić. Kończę i pierwsza myśl: rozdział długi, a przeczytało się super szybko...
OdpowiedzUsuńPolubiłam Red'a xD a szczególnie jego imię i tą kobietę w prologu (zgubiłam imię ^^"). ^^ Kryminał, horror i humor za jednym zamachem :D
Ja dla mnie to on jest długi xD
Powiadomisz mnie o nowym rozdziale? Zapraszam też do siebie :)
Pozdrawiam Diaw :D
tajemnice-trzeciego-wymiaru.blogspot.com
Ps. zapomniałam dodać, że jedyne co mi trochę przeszkadza to to jak się czyta. Litery zlewają mi się w pewnych momentach z przezroczystym tle :)
UsuńAle to tylko to... nawet wystrój bloga masz taki "mroczny: :D
Brak mi słów. To jedt genialne i mega tajemnicze. Kocham kryminały, a to już w ogóle jest wspaniałe. Ta kobieta... wszystko dopięte na ostatni guzik. Nie mogę się doczekać kolejnej części.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie. C:
www.dont-leave-me-alone.blogspot.com
http://don-not-leave-me-alone.blogspot.com
UsuńWybacz, zły link do bloga.
Jezu , Super *_* Jesteś genialna <3 <3 Wrócę tu jeszcze !! Dodaj znacznik obserwowania :) Zapraszam do zaobserwowania : paula-paaaula.blogspot.com
OdpowiedzUsuń